Ukryta prawda – recenzja filmu „Wyrwa”

Stanisław Sobczyk16 marca 2023 18:00
Ukryta prawda – recenzja filmu „Wyrwa”

Polskie kino stoi adaptacjami. Spora część rozrywkowych projektów, które trafiają zarówno na mały, jak i duży ekran, to ekranizacje powieści odniosły już sukces na rynku wydawniczym. Tyczy się to zarówno luźniejszych produkcji, takich jak Pokolenie Ikea czy Emigracja XD, jak i tych poważniejszych pokroju Pokusy, albo odnoszącej sukcesy na Playerze Chyłki. Kilka lat temu, w 2019 roku, Canal+ spróbowało przenieść na ekran także prozę Wojciecha Chmielarza – uznanego pisarza kojarzonego głównie z kryminałami i thrillerami. Serial Żmijowisko został ciepło przyjęty zbierając raczej pozytywne opinie. Nic więc dziwnego, że studio po raz kolejny sięgnęło po jego twórczość, tym razem celując w wielki ekran. Niestety Wyrwa nie okazała się być szczególnie udanym filmem.

Maciek jest warszawskim pracownikiem biurowym i ojcem dwójki dzieci. Jego życie zmienia tajemniczy wypadek, w którym ginie jego żona – Janina. Policja podejrzewa samobójstwo, ale mężczyzna jest podejrzliwy. Wyrusza w podróż do miasteczka, w którym przebywała jego żona, podejrzewając, że go zdradzała.

fot. Wyrwa, reż. Bartosz Konopka, dystrybucja Kino Świat

Na papierze Wyrwa wygląda jak bardzo przyzwoity projekt. W obsadzie ma uznanych, dobrych aktorów, takich jak Tomasz Kot, Grzegorz Damięcki czy Karolina Gruszka. Za reżyserię odpowiada Bartosz Konopka, który nakręcił już kilka ciekawych filmów (Lęk wysokości, Krew Boga), a w 2010 roku zdobył nawet nominację do Oscara za najlepszy krótkometrażowy film dokumentalny. Nawet scenarzysta filmu – Marcin Ciastoń – jest całkiem rozpoznawalny. Napisał on dobrze przyjęty kryminał Netfliksa – Hiacynt. Mogłoby się wydawać, że z taką ekipą powinien powstać co najmniej solidny thriller na zadowalającym poziomie. Niestety, Wyrwa nie jest szczególnie dobra, ma sporo scenariuszowych problemów i podejmuje dziwne decyzje.

Główny problem polega na tym, że film Bartosza Konopki jest bardzo skrótowy. Nawet nie znając materiału źródłowego, nietrudno się domyślić, że robienie z 400-stronnicowej książki 90-minutowego filmu nie było najlepszym pomysłem i znacząco odbiło się na jakości produkcji. Bohaterom brakuje głębi psychologicznej. Przez to, że film bez przerwy pędzi, ciężko nam zrozumieć niektóre z ich decyzji czy to jak się zachowują. Najmocniej odbiło się to na postaci Kamila Wojnara – mężczyzny, z którym Janina zdradziła Maćka. Na papierze jego wątek i relacja z głównym bohaterem są naprawdę interesujące i mają zaskakującą puentę. Ciężko jednak dostrzec to w samym filmie. Wyrwa w zasadzie w całości opiera się na psychice postaci, ich przemyśleniach i tym, jak reagują w kryzysowych sytuacjach. Szkoda tylko, że przez tempo i czas trwania filmu ciężko nam w ogóle zrozumieć bohaterów, a co dopiero wejść w ich głowę.

Sporym zawodem okazała się też sama intryga. Film nie skupia się na tajemnicy Janiny i bardzo szybko orientujemy się, do czego doszło w miasteczku. Rozwiązanie zagadki nie jest satysfakcjonujące, wydaje się wymuszone i niepotrzebnie sensacyjne. Antagonista historii jest płaski i już na etapie zwiastunów widzowie mogli się domyślić, że to on stoi za wszystkim. Wyrwa nie sprawdza się jako thriller psychologiczny, bo jest skrótowa, ale niestety nie sprawdza się też jako zwykły, rozrywkowy kryminał.

fot. Wyrwa, reż. Bartosz Konopka, dystrybucja Kino Świat

Mimo wszystko filmowi Bartosza Konopki nie można odmówić kilku udanych elementów. Przede wszystkim protagonista jest ciekawy i nieźle poprowadzony. Maciek to człowiek, który w obliczu ciężkiej sytuacji staje przed dylematem. Musi ułożyć sobie życie na nowo i spróbować odkryć kim tak naprawdę była jego żona. W kontekście jego wątku warto zwrócić uwagę także na motyw zemsty, ograny co prawda szablonowo, ale przy tym satysfakcjonująco. Bardzo dobrze wypadła historia dzieci, którym ojciec musi powiedzieć o śmierci matki. W tym wątku widać szczerość, prawdziwe emocje i kilka naprawdę emocjonalnych scen, które pozbawione są zupełnie pretensjonalności obecnej w pozostałej części Wyrwy. Ciężko nie docenić również chociaż w pewnym stopniu tego, w jaki sposób twórcy poruszają temat zdrady. Twórcy nie portretują romansu jako największego zła, zamiast tego próbują pokazać motywację bohaterów i ich potrzeby. Nie zawsze wychodzi to idealnie, ale jest sporo scen, które mówią coś interesującego.

Aktorsko oczywiście Wyrwa stoi na bardzo solidnym poziomie. Tomasz Kot sprawdza się w swojej roli dobrze, zdecydowanie wychodzi mu odgrywanie spokojnych, łagodnych ludzi, którzy próbują odnaleźć się w nowej, ciężkiej sytuacji (ostatnio w podobnym typie roli można go było zobaczyć w Niebezpiecznych dżentelmenach). Całkiem przyzwoity występ dał też Grzegorz Damięcki. Sam bohater, którego odgrywa nie jest napisany najlepiej, ale aktor radzi sobie i sprawdza się jako kontrast do grającego nieporadnego Maćka Tomasza Kota. W zasadzie z głównej obsady irytowała mnie tylko manieryczna i nienaturalna Karolina Gruszka. Na koniec warto pochwalić Martę Stalmierską, która w zeszłym roku szturmem wbiła się na ekrany polskich kin. Można było zobaczyć ją w Kryptonimie Polska, Johnnym, Apokawiksie, Heli i Bratach. W Wyrwie nie odgrywa co prawda szczególnie znaczącej roli, ale sprawdza się na drugim planie i ma sporo charyzmy.

Technicznie Wyrwa jest zrealizowana dobrze, ale nie trafia do mnie jej stylistyka. Film podejmuje dużo dziwnych, stylistycznych decyzji. Rozmyte kadry, dziwne obroty kamery (szczególnie w scenie wypadku) i nagminnie wykorzystywany montaż porównawczy. Produkcja Bartosza Konopki jest przez to wszystko okropnie pretensjonalna. Niepotrzebnie próbuje sprawiać wrażenie głębokiego psychologicznego thrillera kolejnymi, przesadzonymi zabiegami. W efekcie wydaje się po prostu nieszczery i pseudoartystyczny.

Wyrwa w pewien sposób przypomina odcinek Ukrytej prawdy czy innego dramatycznego serialu paradokumentalnego. Oczywiście jest lepiej zrealizowana, ma znacznie lepszych aktorów i wprowadza znacznie więcej motywów psychologicznych. Przy tym to jednak nadal prosta, przewidywalna produkcja z płaskimi bohaterami, skrótowo zarysowaną historią i mało satysfakcjonująco intrygą. Wydaje się, że film Bartosza Konopki to kiepska adaptacja, ale ciężko ocenić to nie znając książki Wojciecha Chmielarza. Można jednak bez problemu dostrzec, że to nieudany i nijaki thriller psychologiczny. Wyrwa nie jest ponadprzeciętnie zła czy szczególnie męcząca. Jest po prostu do bólu żadna i widzowie zapomną o niej zaraz po seansie.