Matura to bzdura – recenzja filmu „Wytłumaczenie wszystkiego”

Stanisław Sobczyk31 lipca 2024 20:00
Matura to bzdura – recenzja filmu „Wytłumaczenie wszystkiego”

Dawno nie było w węgierskim kinie takiego sukcesu, jak Wytłumaczenie wszystkiego. Od września 2023 film jeździ po światowych festiwalach, zdobywając kolejne trofea. O reżyserze, Gáborze Reiszu, można było już słyszeć ze względu na jego wcześniejsze produkcje: Sens życia oraz jego brak i Najgorsze wiersze świata, które doczekały się nawet polskiej dystrybucji. Natomiast dopiero najnowszy film twórcy odbił się aż tak szerokim echem. Wytłumaczenie wszystkiego zadebiutowało podczas zeszłorocznego festiwalu w Wenecji, gdzie zdobyło główną nagrodę w sekcji Horyzonty, przeznaczonej dla mniej doświadczonych filmowców. Po prawie roku produkcja wreszcie jest wyświetlana w Polsce i także z naszego kraju Reisz nie wyjeżdża z pustymi rękami. Wytłumaczenie wszystkiego zostało właśnie wybrane najlepszym filmem w konkursie głównym Nowych Horyzontów i jest to wyróżnienie w pełni zasłużone.

Ábel, nieszczęśliwie zakochany w koleżance z klasy, przygotowuje się do najważniejszego egzaminu w życiu. Jeszcze nie wie, że jego matura z historii odbije się echem w całym kraju, wywołując polityczny skandal.

fot. Wytłumaczenie wszystkiego, reż. Gábor Reisz, dystrybucja Aurora Films

Jedną z największych zalet Wytłumaczenia wszystkiego jest jego konstrukcja. Reisz nie decyduje się bowiem na konwencjonalne, linearne opowiadanie historii, zamiast tego dzieli ją na rozdziały. Oglądamy kolejne dni pokazywane kolejno z perspektywy kilku bohaterów. Ten zabieg pozwala nam patrzeć na całość z różnych stron, a jako, że reżyser nigdy nie demonizuje postaci, w pewnym momencie rozumiemy każdą stronę konfliktu. Ten sposób opowiadania historii pozwala nam też lepiej zrozumieć motywację konkretnych bohaterów. Sytuacja, która w jednym rozdziale mogła stanowić kluczowy, dramatyczny moment, w drugim okazuje się nieistotna, kiedy jest obserwowana z innej perspektywy.

Choć główną osią fabuły jest światopoglądowy konflikt między nauczycielem historii a ojcem Ábla, początek filmu zupełnie nam tego nie sugeruje. Wytłumaczenie wszystkiego otwiera się bowiem jako standardowa licealna historia. Nieśmiały chłopak podkochuje się w koleżance z klasy, która nie jest nim zainteresowana, bo zauroczyła się w swoim znacznie starszym nauczycielu. Takich opowieści oglądaliśmy już wiele, ale w żadnej nie było chyba tak zaskakującego zwrotu o 180 stopni. Polityka powoli zaczyna wkradać się w życie nastolatków. Drobne kłamstwo Ábla, które ma usprawiedliwiać oblaną maturę przed ojcem, staje się napędem dla wielkiej machiny, kiedy zaczynają się nim interesować rówieśnicy, media i kuratorium. Nastoletnia miłość przestaje już mieć jakiekolwiek znaczenie, a wybranka głównego bohatera znika z ekranu. Po raz kolejny to konstrukcja filmu i podział na różne perspektywy pozwalają nam zrozumieć, że żaden z bohaterów nie panuje nad rozwijającym się konfliktem i nie potrafi zatrzymać jego eskalacji. Tak naprawdę nikt nie jest do końca winny, nawet sam Ábel, który tylko nagiął rzeczywistość, opowiadając o egzaminie ojcu.

Wytłumaczenie wszystkiego to film o politycznych podziałach, które wkradają się w nasze życie, często wtrącane wręcz mimowolnie do codziennych rozmów. W jednej ze scen György, ojciec Ábla, zachwyca się tym, jak piękny jest Budapeszt, by chwilę później zabić całą magię, przypominając, jakim to kretynem jest według niego prezydent miasta. To właśnie ten bohater jest najciekawszy w kontekście jego przekonań. Starszy już mężczyzna, dumnie deklarujący swoje poparcie dla Fideszu i Viktora Orbána, pomimo swojego światopoglądu wydaje się po prostu porządnym człowiekiem. Pracuje, by utrzymać rodzinę, zależy mu na przyszłości syna. Nieznośny i agresywny staje się dopiero, kiedy zaczyna dyskutować o polityce. Widać, że tkwi w nim prawdziwy jad napędzany konserwatywną propagandą. Przeciwstawiony zostaje mu Jakab, nauczyciel historii z liceum Ábla – progresywny liberał ze skrajnie odmiennymi poglądami. I chociaż mężczyźni patrzą na świat inaczej, czemu dają wyraz w swojej długiej i zażartej kłótni, wcale się od siebie nie różnią. Oglądając kolejno dzień z życia György’ego i Jakaba nie widzimy znaczących różnic. Obydwaj mają nudne prace, aktywności, obydwaj słyszą od swoich żon te same pretensje. Ponadto, kiedy nie rozmawiają konkretnie o kwestiach politycznych, mężczyźni nawet się dogadują. Dopiero kiedy wszystkie podziały wychodzą na wierzch, wywiązuje się prawdziwa kłótnia, w której wykrzykują do siebie na przemian, że druga strona ma „wyprane mózgi”, albo jest „ślepo zapatrzona w Sorosa”.

fot. Wytłumaczenie wszystkiego, reż. Gábor Reisz, dystrybucja Aurora Films

Tu właśnie dochodzimy do tego, co najciekawsze w Wytłumaczeniu wszystkiego. Reisz wcale nie chce mówić, że podziały polityczne są stricte złe. Zamiast tego pokazuje, jak patologicznie wprowadzamy je w każdy aspekt naszego życia. Jak rujnują relacje i społeczne zaufanie. György woli uwierzyć w bajkę o tym, że jego syn nie zdał matury ze względu na polityczne prześladowania, niż po prostu szczerze z nim porozmawiać i spróbować zrozumieć jego problemy. Reisz wyraźnie zaznacza też winę mediów. Tak naprawdę całej sprawy nie byłoby, gdyby nie dziennikarze rozdmuchujący ją, wpisując prostą, licealną historię w polityczny dyskurs, tak by rozniosła się jak najszerszym echem. Reżyser nie piętnuje konkretnej żurnalistki, która zajęła się sprawą – ona po prostu wykonywała swoje zadanie i pracowała w systemie, który zmusza ją do tworzenia prostych clickbaitów.

Największą siłą Wytłumaczenia wszystkiego jest właśnie to, w jaki sposób Reisz patrzy na ludzi. Nawet kiedy ci robią złe rzeczy, nie chce ich oceniać. U niego nikt nie jest zły i nikt nie ma kontroli nad tym, co się wokół niego dzieje. Każda decyzja, nawet głupia, ma swoje uzasadnienie. Ábel po prostu chce uniknąć gniewu ojca, György chce dać synowi dobrą przyszłość, a dziennikarka wybiera jedyną drogę, która pomoże jej osiągnąć zawodowy sukces. Wszyscy, choć skłóceni i negatywnie nastawieni, są bardzo podobni. Chociaż zarówno György, jak i Jakab wierzą, że w całym tym konflikcie jest jakiś wielki złoczyńca świadomie działający na niekorzyść drugiej strony, tak naprawdę wszystko jest po prostu dziełem przypadku, słabej komunikacji i głupiego kłamstwa nastolatka, który chciał uniknąć konsekwencji swoich czynów. Reiszowi nie udałoby się wykreować bohaterów tak ludzkich i wiarygodnych, gdyby nie świetni aktorzy. Biorąc pod uwagę, że spora część obsady to debiutanci, efekt jest tym bardziej imponujący.

Brakuje nam w Polsce twórcy, który z taką dojrzałością jak Gábor Reisz potrafiłby mówić o tematach politycznych. Podczas gdy węgierski reżyser rzuca nazwiskami konkretnych polityków i partii, a na pytanie czy nie boi się potencjalnych konsekwencji, odpowiada, że nieszczególnie go to obchodzi, twórcy w naszym kraju ograniczają się do bezpiecznych słów, takich jak „władza” czy kabaretowych skeczy. W ostatnich latach chyba tylko Agnieszka Holland w Zielonej granicy miała odwagę, by w jednej scenie podać nazwę partii. Poza tym przykładem dostajemy tylko takie filmy jak Polityka Patryka Vegi czy Różyczka 2, w których pojawiają się marne parodie polityków, ale zawsze podane bez nazwisk, tak jakby twórcy bali się pozwów. Dodatkowo polscy reżyserzy mają tendencję do skręcania w stronę przerysowanych portretów dwóch stron konfliktu, czego najlepszym przykładem jest Kryptonim Polska, w którym neonaziści i lewicowi aktywiści zostali do siebie przyrównani. Tymczasem u Reisza bohaterowie nie są tylko zlepkiem swoich poglądów, a prawdziwymi ludźmi, których nie definiuje to, na kogo głosują.

fot. Wytłumaczenie wszystkiego, reż. Gábor Reisz, dystrybucja Aurora Films

Jest jeden duży zarzut, który mam do Wytłumaczenia wszystkiego, ale de facto nie jest on winą samego reżysera. Pierwotna wersja filmu ponoć trwała ponad trzy godziny. Wersja po raz pierwszy pokazana światu na ubiegłorocznym festiwalu w Wenecji i dystrybuowana później na Węgrzech trwała już dwie i pół godziny. Natomiast Reisz na życzenie francuskiego dystrybutora skrócił swoje dzieło jeszcze bardziej i obecnie dostępna wersja (pokazywana także w Polsce) trwa już tylko 127 minut. Podejrzewam, że to właśnie przez te ciągłe cięcia w obecnie dostępnym Wytłumaczeniu wszystkiego finał wypada tak dziwnie. Od pewnego momentu film wpada w sprint, kompletnie ignorując większość wątków i kończąc się w dziwnym momencie. O ile przez pierwsze półtorej godziny w ogóle nie czuć, żeby film coś stracił, tak pod koniec ewidentnie czegoś brakuje. Mam nadzieję, że czeka nas podobna sytuacja jak przy filmie Oni Paolo Sorrentino i kiedyś w Polsce przyjdzie nam zobaczyć pełną, dłuższą wersję Wytłumaczenia wszystkiego.

Wytłumaczenie wszystkiego to film niezwykły, spojrzenie na polityczne podziały i światopoglądowe konflikty jakiego jeszcze nie było. Reisz kreuje angażującą historię, wielokrotnie zmieniając konwencję i perspektywę. Potrafi mówić o polityce w wyrazisty, odważny sposób, równocześnie nie atakując pojedynczych ludzi i na wszystkich patrząc z wyrozumiałością. Przy okazji, choć umieszczone głęboko w węgierskiej kulturze, Wytłumaczenie wszystkiego można odnieść także do polskich problemów. Wielu widzów będzie mogło odnaleźć siebie w konkretnych bohaterach czy rozpoznać zachowania, które zna z własnego otoczenia.

Wytłumaczenie wszystkiego trafi na ekrany kin 13 września, a na naszym kanale YouTube znajdziecie wywiad z reżyserem filmu, Gáborem Reiszem.

Jeśli podoba się Wam nasza praca oraz działalność i chcecie nas wesprzeć, możecie nam postawić wirtualną kawę. To nam bardzo pomoże w rozwoju!Postaw mi kawę na buycoffee.to