Nie wszystko złoto, co się świeci, czyli Disney, Bob Iger i aktywizm inwestorski

Deadline, CNBC, The Walt Disney CompanyPaweł Krajewski16 lutego 2024 11:00
Nie wszystko złoto, co się świeci, czyli Disney, Bob Iger i aktywizm inwestorski

Kiedy przeciętny widz myśli o strukturze władzy w Disneyu, przeważnie ma przed oczami wszechwładnego Boba Igera, który bez opozycji sprawuje władzę nad całą korporacją. Jednak prawda jest nieco bardziej skomplikowana. Bob Iger faktycznie ma prawie nieograniczoną władzę, jednak jego głównym celem jest utrzymywanie inwestorów w jak najlepszym humorze. Pierwszą misją CEO Disneya jest w końcu podnoszenie cen akcji spółki (docelowo w nieskończoność). Jednak w poprzednim roku nie było to takie pewne. Przez to pojawiało się coraz więcej głosów krytycznych, a jednym z głównych tematów po kwartalnych telekonferencjach był aktywizm inwestorski i szczególnie jedno nazwisko – Nelson Peltz.

Kiedy Bob Iger przejmował ponownie kierownictwo Disneya ceny akcji oscylowały pomiędzy 90 a 100 dolarami. To odpowiadało cenom po krachu z okresu COVID-owego i było cieniem tego, co akcje Disneya potrafiły osiągać w ostatnich latach. Przecież jeszcze niedawno akcje dobijały do magicznej bariery 200 dolarów. A i wtedy wydawało się, że mogą tę barierę nawet i przebić. Jednak od tamtego momentu ceny zaczynały spadać, a inwestorzy coraz bardziej zdenerwowani trwającą sytuacją zaczęli szukać winnego. Najprostszym i zarazem największym celem okazał się Bob Iger.

Bob Iger jest człowiekiem, który przez wiele lat był związany z Disneyem. Po pierwszym okresie prezydentury zdawało się, że historia będzie go pamiętać jako jednego z najlepszych CEO w historii. Jednak kolejny okres, gdy przejął ponownie pozycję kierowniczą po Bobie Chapeku, okazał się serią porażek (choć niekoniecznie pod względem ekonomicznym). Głównie stało się to za sprawą strajku aktorów, kiedy to jego wypowiedzi o nierealnych postulatach strajkujących odbiły się szerokim echem wśród publiki. Później Iger chciał zmienić strategię i pokazać się w roli dyplomaty, który chce szybkiego zakończenia strajku. Jednak szkody już zostały wyrządzone, a jak się okazało, ludzie o tych wypowiedziach nie zapomnieli.

Przez cały ten okres, aż do końca października ceny akcji Disneya spadały. W kolejnych telekonferencjach podnoszono ten temat. Pojawiały się plotki, że Disney może nawet zostać przejęty przez Apple. W końcu Tim Cook od dawna był entuzjastą takiego ruchu. To wtedy na telekonferencjach zaczęło pojawiać się coraz częściej jedno nazwisko, a na nagłówkach medialnych jedno wyrażenie. Nelson Peltz i aktywizm inwestorski.

Nelson Peltz i Blackwells Capital – wzrost cen akcji za wszelką cenę

Poznajmy zatem człowieka, który wypowiedział cichą wojnę szefowi Disneya. Nelson Peltz, bo tak się nazywa bohater dzisiejszej historii, jest przedstawicielem Trian Partners. Jest to jeden z głównych inwestorów Disneya, który jak się okazuje, głęboko do serca wziął sobie ideę aktywizmu inwestorskiego. Za wszelką cenę chce on wpłynąć na strategię zarządu, aby osiągnąć jak największy zysk. Ma on dość duży wpływ wśród inwestorów, ponieważ jego sojusznikiem jest niesławny Ike Perlmutter, były prezes Marvel Entertainment. Jednak nie jest to jedyny gracz. Okazuje się, że w zarządzie jest trzecia siła. Blackwells Capital, bo tak brzmi nazwa tego funduszu, sprzeciwia się strategii Peltza, jednak i oni zaznaczają, że Disney nie spełnił oczekiwań akcjonariuszy i nie wykonał żadnych dużych posunięć, mających wzmocnić cenę akcji spółki.

Walt Disney Studios, Burbank (Ken Lund, CC BY-SA 2.0 DEED)
fot. Walt Disney Studios, Burbank

Jak podało Deadline, przed ostatnią telekonferencją wezwano akcjonariuszy do wybrania trzech nowych członków zarządu, w miarę jak firma będzie wchodziła na nowe obszary usług. Chcą oni mieć pewność, że Disney będzie miał odpowiednią zdolność do podejmowania decyzji, które będą w długim okresie korzystne dla wszystkich akcjonariuszy. Blackwells oczywiście podsunęło konkretne nazwiska, które miałyby wspierać Igera odpowiednio w obszarze mediów i treści, nieruchomościach i aktywach strategicznych oraz w sferze m.in. sztucznej inteligencji. Peltz również wystawił swoich kandydatów, a obecny zarząd Disneya namawiał akcjonariuszy, aby głosowali na niezależnych kandydatów niepowiązanych z Peltzem czy Blackwells. Finał tej rozgrywki zaplanowany jest na 3 kwietnia.

Ponadto pojawił się dość zaskakujący pomysł. Blackwells zaproponowało, żeby podzielić spółkę, jaką jest Walt Disney Company. Głównie chodziło tu o dział posiadanych nieruchomości (w tym parki rozrywki), które według raportów odpowiadają za około 44% kapitalizacji spółki. Mowa więc o kwotach rzędu 90 miliardów dolarów. Cel? Więcej pieniędzy (też w postaci odsetek) dla akcjonariuszy.

Bob Iger kontratakuje

Faktycznie ostatni okres dla Disneya nie był zbyt udany. Jednak nie można też mówić o kompletnej katastrofie. Brakowało faktycznie dużych ogłoszeń czy umów, które znacząco poprawiłyby kondycję finansową spółki. Zatem w tej burzliwej sytuacji Blackwells i Peltz mogliby coś ugrać. Jednak Bob Iger nie pozostał kompletnie bezczynny.

Przyznał, że potrzebna jest naprawa działu filmowego (głównie po słabszych wynikach filmów Pixara i Marvela). Przywrócenie obu wytwórni do czasów ich świetności stanowi dla Igera najwyższy priorytet. Zapewnił, że będzie działał w kierunku poprawienia rentowności działu streamingowego, który wydaje się być na dobrej drodze do osiągnięcia rentowności do końca tego roku. Ponadto Iger upiera się, że aktywiści nie przedstawili jednego strategicznego pomysłu, który byłby korzystny dla akcjonariuszy.

Siedziba The Walt Disney Company (Joe Wolf, CC BY-ND 2.0 DEED)
fot. siedziba Disneya w Burbank

I tutaj dochodzimy do najważniejszych ogłoszeń, które zdecydowały, że argumenty Blackwells i Peltza przestały być chwilowo aktualne. Pierwsze ogłoszenie dotyczyło premier filmów. Dowiedzieliśmy się w końcu, kiedy do kin wejdą m.in. Zootopia 2, Alien: Romulus czy Moana 2. Kolejnym ruchem było ogłoszenie strategicznego partnerstwa Disneya z Epic Games. Umowa opiewająca na 1,5 mld dolarów zapewniła Disneyowi udziały, a także stworzenie nowej gry, czy też platformy, w której znajdziemy znane marki spod szyldu Disney’a. Najważniejszym jednak z trzech komunikatów było raczej ogłoszenie współpracy Disneya z Warner Bros. w obszarze streamingu sportowego. Zapewni to obu spółkom lepszą pozycję na rynku i zakładany obopólny przyrost subskrybentów platform Disney+ i Max. Dodatkowo pojawiła się w ostatnim czasie informacja, że Disney nabył prawa do filmu Taylor Swift: The Eras Tour, a także nawiązał współpracę z samą artystką.

Na te ogłoszenia rynki zareagowały bardzo pozytywnie. Ceny akcji skoczyły w górę i w momencie pisania tego tekstu cena wynosi 112 dolarów za akcje. Nie jest to co prawda historyczne maksimum, które zostało osiągnięte dwa lata temu. Jednak Disney wyszedł z dołka i osiągnął pułap, z którego spadł rok temu.

Krajobraz po bitwie

Mimo wszystko Peltz nie był zadowolony. Inwestor dalej jest na kursie kolizyjnym z Igerem. Po spotkaniu z CEO Disneya dalej krytykował jego działania. Do ich opisu użył wyrażenia spaghetti against the wall stwierdzając, że są to działania bez jakiegokolwiek planu, a Iger liczy na to, że sama ilość działań sprawi, że któreś z nich zakończy się sukcesem.

W obliczu słabnących akcji i kolejnego konkursu na członka zarządu, Disney wydaje się ponownie próbować odwrócić uwagę akcjonariuszy czymś, co uważamy za fantastyczną opowieść, twierdząc, że złe czasy się skończyły i wkraczamy w nową erę. A wraz z tym Disney ogłosił mnóstwo nowych obietnic i pomysłów – z których większość wciąż jest w trakcie opracowywania – mając nadzieję, że akcjonariusze uwierzą, że wszystko jest w porządku i sytuacja się poprawia.

W czasie, gdy list Trian Partners trafił do sieci, akurat Disney ogłosił casting Fantastic Four i informacje o dacie premiery. Wiadomość ta od razu stała się najpopularniejszym tematem w mediach społecznościowych. Dodatkowo spółka wysłała swój własny komunikat do akcjonariuszy, w którym pochwaliła się zyskami i innymi działaniami. Czy było to przypadkowe? Możemy się tylko domyślać.

Przeczytaj również: Maelström. Retrospektywa Denisa Villeneuve’a

Peltz nie zamierza się poddawać i liczy, że wygra wewnętrzną walkę.

Nie zamierzamy przegrać, OK? Wyjaśnijmy to sobie. Ludzie, którzy posiadają akcje, chcą działania. Nie chcą obietnic. Nie tego chcą. Zamierzamy wygrać. Nigdy nie planujemy i nie mówimy, co zrobimy, jeśli przegramy, ponieważ nie przegrywamy. […] Nagle się obudzili i chcą ogłosić te wszystkie zapowiedzi. Nawiasem mówiąc, w ich zapowiedziach jest bardzo mało mięsa na kościach. […] Akcjonariusze Disneya potrzebują, aby firma konsekwentnie działała pod okiem czujnego zarządu. To jest przepis na dobre jedzenie.

Disney nie pozostał dłużny. W liście do akcjonariuszy spółka stwierdziła, że najlepszą drogą będzie pozostawienie sytuacji taką, jaka jest aktualnie, czyli Bob Iger na czele i bez przedstawicieli aktywistów z Trian Partners w zarządzie.

Realizacja ambitnych planów wzrostu wymaga przywództwa z głębokim zrozumieniem obecnych mocnych stron firmy i jej aktywów. Zarząd posiada szereg osób utalentowanych, doświadczonych, które są z różnych środowisk zawodowych. Jest to szczególnie istotne dla zarówno dla celów biznesowych jak i strategicznych firmy.

List jest ostatnią salwą w tej bitwie przed ostatecznym starciem, które odbędzie się 3 kwietnia podczas corocznego spotkania akcjonariuszy. Bob Iger ma pozostać na obecnym kontrakcie jako CEO Disneya aż do 2026 roku. Na razie nic nie wskazuje na to, żeby jego pozycja była jakkolwiek zagrożona. Jednak kiedy dojdziemy do tego roku, możemy być świadkami naprawdę ciekawych wydarzeń.