49. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni – kto wygra Złote Lwy?

Stanisław Sobczyk28 września 2024 11:00
49. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni – kto wygra Złote Lwy?

49. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni dobiega właśnie końca i jest przykrym dowodem na to, że z polskim kinem nie jest dobrze. Już dwa lata temu narzekałem na poziom programu, ale przy tegorocznej edycji, ta z 2022 mieni się jak sezon arcydzieł. Tegoroczna Gdynia to festiwal kina dydaktycznego. Mnóstwo moralizowania, powierzchowne podchodzenie do poruszanych tematów i żerowanie na ludzkich tragediach. Dwa z najgorszych prezentowanych dzieł opowiadają o wojnie w Ukrainie i robią to w sposób paskudny. Tak naprawdę, jeśli chodzi o konkurs główny, to z czystym sumieniem mógłbym polecić co najwyżej cztery filmy. Teraz pozostaje kluczowe pytanie – komu przyznać nagrody w tak fatalnym roku?

Konkurs Perspektywy

Od kiedy w 2019 pozbyto się pobocznej sekcji Inne Spojrzenie, festiwal szuka jej odpowiedniego zastępstwa. Przez cztery lata był nim konkurs mikrobudżetów, który rzeczywiście przyniósł nam kilka ciekawych projektów i dał miejsce filmom, które inaczej nie mogłyby liczyć na tak szeroko zakrojone pokazy. W 2024 jednak FPFF dokonuje kolejnej zmiany i wprowadza konkurs Perspektywy, którego zwycięzca otrzyma Szafirowe Lwy. Pomysł jest moim zdaniem bardzo dobry, gorzej z tegorocznymi filmami prezentowanymi w ramach sekcji.

Osobiście za udane uważam dwa filmy z Perspektyw: To nie mój film oraz Sezony. Ten drugi jest szczególnie dobry, natomiast jako, że to komedia, wątpię, żeby mógł liczyć na nagrodę. Obstawiam, że czeka go jedynie specjalne wyróżnienie w sekcji. Szafirowe Lwy zapewne przypadną któremuś z filmów, który porusza istotny problem społeczny. Bardzo możliwe, że będą to enigmatyczne Rzeczy niezbędne, bądź ewentualnie mówiące o samobójstwie w rodzinie Innego końca nie będzie. Osobiście obydwie produkcje uważam za co najwyżej średnie, ale trzeba przyznać, że mają w sobie pewne interesujące elementy, które mogą przekonać jury.

fot. Rzeczy niezbędne, reż. Kamila Tarabura, dystrybucja Kino Świat

Nagroda publiczności

Nagroda publiczności jest przyznawana przez zwykłych widzów, którzy po seansach filmów z konkursu głównego głosują za pomocą kartek z pięciostopniową skalą. Tak więc przeważnie największe szanse na statuetkę ma ta produkcja, która spodoba się jak największej części publiki i wywoła u niej jak najsilniejsze emocje. W 2022 był to na przykład Johnny, a w 2023 Chłopi. Przed festiwalem obstawiałbym, że tegorocznym laureatem może zostać jeden z filmów o wojnie w Ukrainie. Jednak i Ludzie, i Dwie siostry nie zbierają wcale pozytywnych not, więc o ich sukcesie można raczej zapomnieć.

Obstawiam, że paradoksalnie tegoroczna nagroda publiczności może przypaść filmowi, który rok temu podzielił cała Polskę. Mowa oczywiście o Zielonej granicy Agnieszki Holland. Choć produkcja nadal mierzy się z ogromną krytyką ze strony prawicowych środowisk, jej wyświetlanie w Gdyni nie wiązało się z żadnymi kontrowersjami (jak to miało miejsce choćby podczas pokazu plenerowego na Nowych Horyzontach). A prawda jest taka, że większość ludzi, którzy najgłośniej krzyczą o tym, że Zielona granica jest antypolska, nigdy jej nie wiedzieli, a więc i nie mogą wystawiać ocen w Gdyni. Film Holland jest pełen mocnych scen, wśród widowni często wywołuje wręcz płacz. Wydaje mi się, że przez to może zgarniać wiele najwyższych not, przede wszystkim od niedzielnych widzów, co przełoży się na statuetkę.

fot. Zielona granica, reż. Agnieszka Holland, dystrybucja Kino Świat

Kategorie techniczne

Z nagrodami technicznymi bywa w Gdyni bardzo różnie. Najłatwiej jest stawiać mimo wszystko na produkcje historyczne. Rok temu w tych kategoriach dominował Kos, ale doceniono także Imago oraz Doppelgänger. Sobowtór. Obstawiam, że w tym roku kategorie techniczne mocno zdominuje Dziewczyna z igłą. Ale po kolei – scenografia i kostiumy powinny przypaść któremuś z filmów historycznych. Najsensowniejszym wyborem wydaje się Biała odwaga, jedyny film z konkursu wracający do czasów II wojny światowej. Wszystkie inne pokazywane w konkursie głównym produkcje historyczne nie robią w tych aspektach nic niezwykłego. Pewnikiem do nagrody za charakteryzację zdaje się Dziewczyna z igłą, imponująca przede wszystkim pokazaniem deformacji żołnierzy wracających z wielkiej wojny.

Ciekawy jestem, któremu filmowi przypadnie nagroda za najlepszy montaż. Osobiście przyznałbym statuetkę Kulejowi. Dwóm stronom medalu, ale wydaje mi się, że jury może zdecydować się również na nagrodzenie Ludzi, którzy jako jedyni stosują nielinearną narrację. Tajemniczą kwestią pozostaje nagroda za najlepszą muzykę. W tym momencie do głowy przychodzi mi jedynie Dziewczyna z igłą, bo poza nią w konkursie głównym nie ma praktycznie żadnych wyróżniających się ścieżek dźwiękowych.

Rok temu nagrodę za najlepsze zdjęcia przyznano Doppelgängerowi. Decyzja była kiepska, ale rzeczywiście 2023 pod tym względem nie był najlepszy. W 2024 kandydatów do tej statuetki zdaje się być więcej. Może laureatem zostanie Zielona granica, może Wrooklyn Zoo, a może jury przekona wąski format i efekciarskie ruchy kamery w Ludziach. Pretendentów jest sporo, ale ja mimo wszystko obstawiam, że wygra Dziewczyna z igłą, która zachwyca właśnie niezwykłymi, czarno-białymi zdjęciami. Argumentem za nagrodzeniem tego filmu może być też to, że operatorem był przy nim Michał Dymek, który ma już na koncie Lwa za zdjęcia do Sweat, poprzedniego filmu von Horna.

fot. Dziewczyna z igłą, reż. Magnus von Horn, dystrybucja Gutek Film

Złoty Pazur

Złoty Pazur ma być przyznawany najoryginalniejszym i najbardziej nieszablonowym filmom z konkursu głównego. Przez ostatnie lata zdobywały go między innymi Magnezja, Mosquito State czy Apokawixa. Problem tylko w tym, że rok temu statuetkę przyznano Tyle co nic, filmowi, który do jej definicji zupełnie nie pasował. Jeśli jednak tegoroczne jury nie popełni podobnej gafy, pewnym kandydatem do zgarnięcia Złotego Pazura zdaje się Wrooklyn Zoo Krzysztofa Skoniecznego. Jest to jedyny film na festiwalu, który rzeczywiście próbuje zrobić w obrębie naszego kina coś nowego i, abstrahując od jego poziomu, ta nagroda mu się po prostu należy. Zresztą cóż innego nagrodzić, skoro poza dziełem Skoniecznego w konkursie są głównie biografie i dydaktyczne kino społeczne.

fot. Wrooklyn Zoo, reż. Krzysztof Skonieczny, dystrybucja Kino Świat

Najlepsze debiuty

Na festiwalu w Gdyni obowiązują dwie nagrody dla debiutów – reżyserska i aktorska. Jeśli chodzi o tę pierwszą, mamy co najmniej kilku kandydatów, zaś w drugiej ciężko wybrać kogokolwiek. Wśród konkursowych filmów trudno znaleźć jakiekolwiek aktorski debiut, a co dopiero udany. Wydaje mi się, że jury może lekko nagiąć zasady (co już się w historii festiwalu zdarzało) i nagrodzić Julię Polaczek, która przed pierwszoplanową rolą w tegorocznym Lanym poniedziałku miała tylko niewielki występ w Strefie interesów.

Znacznie większe pole manewru jury ma, jeśli chodzi o debiut reżyserski. W konkursie głównym są trzy pierwsze filmy, z czego Wróbla od razu można wykluczyć, bo nie wyobrażam sobie, żeby miał się on doczekać jakiejkolwiek statuetki. Ja osobiście wręczyłbym nagrodę Utracie równowagi, którą uważam nie tylko za najlepszy debiut, ale i ogólnie najlepszy film 49. FPFF. Natomiast myślę, że jury mimo wszystko nagrodzi zamiast tego kiepski Lany poniedziałek, który stawia na pierwszym planie istotny, społeczny problem i pozuje na bardzo artystyczne, uświadomione kino.

fot. Lany poniedziałek, reż. Justyna Mytnik, dystrybucja Monolith Films

Nagrody aktorskie

Nagrody aktorskie w Gdyni to loteria. O ile pierwszoplanowe występy można jeszcze próbować przewidywać (choć nadal z różnym efektem), tak przy drugoplanowych nie ma co liczyć na dobry strzał. Mimo wszystko spróbujmy. Za męski drugi plan ja osobiście nagrodziłbym Tomasza Schuchardta za występ w Utracie równowagi, ale nie wierzę, że jury podejmie taką samą decyzję, bo aktor dostał statuetkę już rok temu. Bardziej realistycznymi kandydatami zdają się być Julian Świeżewski (Biała odwaga), Mateusz Więcławek (Kobieta z…), Cezary Pazura (Ludzie) bądź Jan Frycz (Wrooklyn Zoo). Jeśli zaś chodzi o kobiecy drugi plan, to za faworytki można uznać Sandrę Drzymalską (Biała odwaga), Joannę Kulig (Kobieta z…) i Michalinę Olszańską (Kulej. Dwie strony medalu), choć w przypadku tej ostatniej trudno rozstrzygnąć, czy jury nie uzna jej występu za pierwszoplanowy. Możemy dywagować, ale jestem pewien, że i tak nagrody za drugi plan zgarną aktorzy, o których nikt teraz by nawet nie pomyślał.

Ciekawie jest, jeśli chodzi o męski pierwszy plan. Najoczywistszym wyborem zdaje się nagrodzenie Tomasza Włosoka. Polskie kino kocha tego typu biograficzne występy, a trzeba przyznać, że aktor jest jako Jerzy Kulej świetny. Widzę też jednak scenariusz, w którym jury decyduje się na wręczenie statuetki za zupełnie inny typ roli. Może aktorskie Lwy przypadną małomównemu Marcinowi Dorocińskiemu (Minghun), może magnetycznemu Filipowi Pławiakowi (Biała odwaga), a może po prostu Romanowi Lutskyiemo za bardzo szczery występ w Pod wulkanem. Nie zapominałbym także o czarnym koniu w tej kategorii, którym może się okazać Jacek Borusiński z nieco bardziej komediową rolą we Wróblu.

Jeśli chodzi o kobiecy pierwszy plan, to też jest kilka silnych pretendentek, ale zdaje się, że jedna z nich ma przewagę nad resztą. Mowa o Małgorzacie Hajewskiej-Krzysztofik, której kreacja w Kobiecie z… jest ważna, wymagająca i, co ma duże znaczenie w kontekście nagród filmowych, bardzo efektowna. Jeśli jednak nie ona zgarnie statuetkę, mogłaby ona przypaść Sandrze Drzymalskiej za solidną rolę biograficzną w Simonie Kossak albo Mai Ostaszewskiej za Zieloną granicę.

fot. Kobieta z…, reż. Małgorzata Szumowska, Michał Englert, dystrybucja Next Film

Scenariusz i reżyseria

Nagrodę za scenariusz w zeszłym roku zgarnęło Tyle co nic i obstawiam, że w tym roku w tej kategorii czeka nas równie losowy wybór. Wydaje mi się, że logicznym byłoby przyznanie statuetki Kobiecie z… bądź Minghunowi, wszystko jednak zależy od tego, czy jury nie będzie chciało ich nagrodzić w istotniejszych kategoriach. Widzę też opcję, w której wygrywa Pod szarym niebem bądź Utrata równowagi, które raczej nie mogą liczyć na żadne istotniejsze odznaczenia.

Wielu kandydatów jest też do nagrody za reżyserię. Wśród najoczywistszych wyborów są Agnieszka Holland, Jan P. Matuszyński, Marcin Koszałka i Magnus von Horn. Wszystko tak naprawdę zależy też od tego, czy jury nie będzie chciało wręczyć któremuś z tych filmów ważniejszej statuetki – Srebrnych lub Złotych Lwów. Dość realistyczny wydaje mi się również scenariusz, w którym Pod wulkanem nie wygra festiwalu, a w Damian Kocur, w ramach nagrody pocieszenia, dostanie właśnie statuetkę za najlepszą reżyserię.

fot. Minghun, reż. Jan P. Matuszyński, dystrybucja Kino Świat

Złote i Srebrne Lwy

Już od kilku lat festiwal w Gdyni ma dziwną tendencję polegającą na tym, że Złotych Lwów nie zdobywa wcale faworyt, o którym mówiło się najwięcej, ale jakiś zupełnie inny film. W 2019 nagrodzono Obywatela Jonesa zamiast Bożego Ciała, w 2021 Wszystkie nasze strachy zamiast Żeby nie było śladów, w 2022 Silent Twins zamiast Io, a w 2023 Kosa zamiast Chłopów. Więc chociaż wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że w tym roku główna nagroda powinna przypaść Pod wulkanem, polskiemu kandydatowi do Oscara, jestem wręcz przekonany, że tak nie będzie. Zamiast tego widzę scenariusz, w którym Złote Lwy zdobywa Dziewczyna z igłą, co miałoby o tyle sensu, że festiwal docenia Magnusa von Horna już od początku jego kariery, a najnowsze dzieło twórcy zbiera hurraoptymistyczne recenzje, szczególnie właśnie w Gdyni. Do Srebrnych Lwów też jest kilku silnych kandydatów. Ta nagroda często przyznawana jest filmom historycznym, więc sensownym byłoby przyznanie jej Białej odwadze. Może zaś trafi do Zielonej granicy jako mocny, polityczny gest. Wziąłbym też pod uwagę filmy ważne społecznie, czyli przede wszystkim Kobietę z… i Pod szarym niebem.

fot. Pod wulkanem, reż. Damian Kocur, dystrybucja TVP

Podsumowanie

49. FPFF przejdzie do historii jako jedna z najgorszych edycji festiwalu. Spośród 16 filmów wybranych do konkursu głównego za rzeczywiście udane mogę uznać jedynie trzy. Oglądanie kolejnych niekompetentnych, moralizatorskich filmów, których jedyną siłą był istotny temat, stało się w pewnym momencie prawdziwą męczarnią. Spośród całej stawki chyba tylko Korek Bojanowski i do pewnego stopnia Damian Kocur potrafili nakręcić filmy o poważnych problemach, które nie podawałyby widzowi wszystkiego na tacy i pozostawiały jakiekolwiek pole do interpretacji. Nie uważam, żeby to wszystko było winą samych organizatorów czy selekcjonerów. 49. festiwal w Gdyni jedynie uwidocznił wszystkie problemy naszej kinematografii. Oby nigdy więcej nie trafiła się już tak przykra edycja. Niezależnie od tego, kto dzisiaj zdobędzie Złote Lwy, jest jeden przegrany – polskie kino. Poniżej zamieszczam mój ranking filmów z konkursu głównego.

49. FPFF KONKURS GŁÓWNY
#1 Utrata równowagi, reż. Korek Bojanowski
#2 Kulej. Dwie strony medalu, reż. Xawery Żuławski
#3 Biała odwaga, reż. Marcin Koszałka
#4 Kobieta z…, reż. Małgorzata Szumowska, Michał Englert
#5 Pod wulkanem, reż. Damian Kocur
#6 Dziewczyna z igłą, reż. Magnus von Horn
#7 Zielona granica, reż. Agnieszka Holland
#8 Wróbel, reż. Tomasz Gąssowski
#9 Simona Kossak, reż. Adrian Panek
#10 Minghun, reż. Jan P. Matuszyński
#11 Wrooklyn Zoo, reż. Krzysztof Skonieczny
#12 Lany poniedziałek, reż. Justyna Mytnik
#13 Idź pod prąd, reż. Wiesław Paluch
#14 Pod szarym niebem, reż. Mara Tamkovich
#15 Dwie siostry, reż. Łukasz Karwowski
#16 Ludzie, reż. Maciej Ślesicki, Filip Hillesland
Jeśli podoba się Wam nasza praca oraz działalność i chcecie nas wesprzeć, możecie nam postawić wirtualną kawę. To nam bardzo pomoże w rozwoju!Postaw mi kawę na buycoffee.to