Interesującą nas kategorią jest nagroda dla najlepszego filmu międzynarodowego, do niedawna nazywana Oscarem dla filmu nieanglojęzycznego. To w tej kategorii nominowane były między innymi IO Jerzego Skolimowskiego, Boże Ciało Jana Komasy czy też Zimna wojna Pawła Pawlikowskiego. Polski film wygrał statuetkę raz, w 2014 za sprawą Idy Pawła Pawlikowskiego. Oscarowy konkurs składa się z kilku etapów. W pierwszym każdy kraj zgłasza dokładnie jeden film, który staje się kandydatem. Następnie wybierana jest shortlista 15 filmów ubiegających się o nominację. Później 5 filmów nominowanych i wreszcie jeden zwycięzca.
Każdy kraj wybiera jednego kandydata, ale jak właściwie przebiega ten wybór? Tutaj Amerykańska Akademia Filmowa stawia konkretne wymagania, by uniknąć nadużyć. W przypadku Polski za wybór odpowiada Komisja Oscarowa. Powoływany co roku kilkuosobowy podmiot wybierany jest przez dyrektora PISF Radosława Śmigulskiego. Następnie akceptuje go Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego prof. Piotr Gliński oraz Amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej. Komisja musi składać się z cenionych w świecie filmu autorytetów.
Tegoroczny skład Komisji Oscarowej prezentuje się następująco:
Istnieje też oczywiście pula filmów, z której komisja wybiera kandydata. PISF ogłasza nabór, a twórcy nadsyłają filmy zgłaszając się do konkursu. Co roku do boju staje około 5-6 polskich filmów.
Sytuacja wyboru kandydata dotyczy oczywiście nie tylko Polski. Na ten moment już 59 krajów ogłosiło swoje wybory. Wśród nich są filmy, które już dobrze znamy. Turcja zgłosiła Wśród wyschniętych traw, które mieliśmy już okazję recenzować. Portugalia zgłosiła Życie złe, Litwa film Powoli, Japonia Perfect Days, Włochy Io Capitano, a Wielka Brytania Strefę Interesów.
Nie jest tajemnicą, że konkretne filmy są już na tym etapie faworytami do nagrody. Zdecydowanym liderem wszelkich przewidywań był do niedawna laureat Złotej Palmy na tegorocznym Festiwalu w Cannes – Anatomy of a Fall w reżyserii Justine Triet. Problem w tym, że Francja podjęła dość szokującą decyzję i wybrała inny film jako swojego kandydata. Zamiast Anatomy of a Fall Francja wybrała Bulion i inne namiętności. Film Triet z pewnością pojawi się na Oscarach, między innymi w kategoriach aktorskich, jednak nie ma możliwości być nominowanym w interesującej nas kategorii.
W takiej sytuacji pozycję lidera w tej „wirtualnej tabeli” zajmuje Strefa interesów Jonathana Glazera. Na drugie miejsce wskakuje natomiast film, który do tej pory był murowanym kandydatem do nominacji, a we wszystkich przewidywaniach pojawiał się na trzecim miejscu. Tym filmem jest… Zielona granica Agnieszki Holland.
Należy odważnie, choć szczerze powiedzieć, że od czasu Idy Polska nie była tak blisko Oscara. Chociaż od 2014 roku Polska była nominowana jeszcze trzy razy, w żadnym wypadku statuetka nie była realna. Zimna wojna mimo aż trzech nominacji nie miała żadnych szans z molochem, jakim była Roma Alfonso Cuarona. Boże Ciało zderzyło się z rozpędzonym pociągiem o nazwie Parasite. Nominacja dla Jerzego Skolimowskiego, choć cieszy nas wyjątkowo mocno, sama w sobie była już sporym zaskoczeniem. IO zajęło miejsce, na które typowany był Park Chan-wook oraz jego rewelacyjna Podejrzana. W zeszłym roku film Skolimowskiego przegrał z innym molochem, wspieranym przez Netflixa niemieckim kandydatem, Na Zachodzie bez zmian.
Jeżeli film Agnieszki Holland zostanie zgłoszony do wyścigu o Oscara, zacznie swoje zmagania z wysokiej pozycji drugiego miejsca. Przed nią tylko Glazer, któremu bycie faworytem na tak wczesnym etapie wyścigu wcale nie pomaga. Krytycy oraz dziennikarze filmowi są zgodni, że ze względu na „zbyt artystyczny” profil filmu Glazera oraz wyjątkowe zaangażowanie polityczne filmu Holland nic nie jest przesądzone. Oscar dla Polski jest niezwykle realny.
Potencjalne zgłoszenie filmu Agnieszki Holland nie będzie pierwszym kontaktem reżyserki z Oscarami. Twórczyni Zielonej granicy ma już na swoim koncie trzy nominacje:
Oprócz tego w 2020 roku zrealizowany w Czechach Szarlatan Agnieszki Holland trafił na składającą się z piętnastu filmów shortlistę. W 2017 roku wyreżyserowany przez Holland film Pokot będący adaptacją powieści Olgi Tokarczuk był z kolei polskim kandydatem.
W tym roku za Agnieszką Holland przemawia nie tylko historia, ale i niezwykle pozytywne przyjęcie filmu przez amerykańskich krytyków, Specjalna Nagroda Jury (trzecie miejsce) na Festiwalu w Wenecji oraz pokazy w ramach niezwykle ważnych festiwali filmowych w Toronto oraz Nowym Jorku.
Film Holland również ze względu na liczne oraz przykre ataki ze strony rządu zyskuje rozgłos na Zachodzie. Oświadczenia Amerykańskiej Gildii Reżyserów oraz Europejskiej Akademii Filmowej to znaczące stanowiska, które nie będą zapomniane w potencjalnej kampanii oscarowej. Głównym rywalem Agnieszki Holland w wyścigu o miano kandydata wydaje się film Chłopi.
Szczerze mówiąc, to od wczoraj niewiele. Wczorajsza sromotna porażka na 48. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni znacząco osłabiła pozycję Chłopów. By walczyć o Oscara, nie wystarczy być dobrym filmem. Potrzebny jest rozgłos, worek nagród i wsparcie krytyków. A Chłopi mimo całej mojej sympatii wobec tego niecodziennego projektu, po prostu tego nie mają.
Porażka na FPFF osłabia potencjalny argument o „najlepszym polskim filmie”, jaki niewątpliwie był największym straszakiem w rywalizacji z filmem Holland.
Istotnym argumentem wydaje się premiera na Festiwalu w Toronto. Z tym, że niestety jest to tylko złudzenie. Po pierwsze, Chłopi w Toronto nie osiągnęli nic namacalnego – to był jedynie pokaz w oficjalnej selekcji. Po drugie, w tym samym Toronto była przecież Zielona granica. Mamy więc remis. Jeżeli w tym miejscu przypomnimy nagrodę w Wenecji oraz zbliżające się pokazy na NYFF – szala się przechyla.
Niestety, Chłopi wcale nie wrócili do Polski z licznymi i skrajnie pozytywnymi recenzjami. W samym serwisie Rotten Tomatoes film duetu DK Welchman & Hugh Welchman zebrał jedynie sześć recenzji. Pokaz Chłopów w Toronto należy zatem traktować jako niszową ciekawostkę. Chłopom po prostu brakuje zagranicznego rozgłosu, który pozwoli walczyć chociażby o nominację. A i w samej Polsce nie jest to raczej ani doceniona, ani głośna produkcja.
Należy pamiętać, że oscarowa nominacja dla Twojego Vincenta to jednak nieco inna historia i inna kategoria (najlepszy film animowany). Być może złotym środkiem byłoby wspieranie Chłopów także w tym roku w tej kategorii? Niestety, również tutaj trudno znaleźć pozytywy. To bardzo dobry rok dla kina animowanego, a przez to bardzo trudny rok dla Chłopów. Naprzeciwko filmu Welchmanów stoją przecież: Spider-Man: Poprzez multiwersum, nowy film Hayao Miyazakiego, Wojownicze Żółwie Ninja: Zmutowany chaos oraz standardowy w pakiet w postaci filmów Disneya, Pixara oraz studia Aardman. Niestety, ale to się nie może udać. I bardzo, bardzo chciałbym się na ten temat mylić.
Chociaż Chłopi to niezwykle szlachetny i piękny projekt oraz potencjalnie doskonały wizerunek Polski, który możemy wysłać za granicę, tak należy podejść do sprawy realistycznie. Chłopi nie mają szans zawojować Oscarów, podczas gdy Agnieszka Holland ma niezwykle realne.
Trudno powiedzieć. Każda możliwa jutrzejsza decyzja Komisji Oscarowej będzie głośna i z różnych powodów kontrowersyjna. Wyścig o miano polskiego kandydata dawno nie był tak ciekawy, co pokazuje raczej nienajgorszą kondycję rodzimego kina w kontekście kina „na eksport”.
Wydaje się jednak, że prowadzona przez rząd oraz media publiczne kampania nienawiści wobec Agnieszki Holland skutecznie zablokuje wybór Zielonej granicy jako polskiego kandydata do Oscara. Zaszczuta Holland została przecież przeciwniczką Polaków, która pluje na polski mundur. Jaka jest prawda na temat filmu Holland, wie jednak każdy, kto go widział. A jak wygląda historia polskich filmów, które są dla nas gorzkie oraz odbijają się w kraju głośnym echem, pokazała już Ida. Wybór Zielonej granicy, choć z powodów politycznych nie jest łatwy, to jest najlepszym możliwym wyborem w kontekście walki o Oscara. Nietrudno jednak wyobrazić sobie masowe protesty w odpowiedzi na zgłoszenie filmu Holland. To sytuacja trudna, za którą odpowiadają politycy wykorzystujący film w swojej kampanii oraz manipulujący jego rzeczywistym przekazem.
Przewidujemy, że na 90% polskim kandydatem zostaną jutro Chłopi. Pozostałe 10% to jednak wcale nie Zielona granica. Może pojawi się jakaś inna opcja? Chleb i sól? Czas pokaże. Fakty są takie, że tylko film Agnieszki Holland może liczyć na duży sukces i realną walkę o Oscara.